Biegiem przez zielone

Noszsz... Szła sobie Szanowna Redakcja, a właściwie pędziła na przystanek omijając staruszki i inne... osobniki wolniejsze od Szanownej... zasuwała jak szalona i żadna przeszkoda jej niestraszna miała być...taaaaaa! Pomarzyć zawsze można, nie? Światła przecież! Światła... wrrrr... Więc stoi, patrzy jak szczęśliwcy sobie jadą... (złośliwie cieszyła się: chociaż benzyna droga, a macie he he...) więc jadą, i jadą, i jadą, i.... jadą!!!!  Dłuuuugo jadą...  w końcu stanęli. Stanęli i stoją.
Ale Szanowna Redakcja i dziesięcioro innych przechodniów, też stoi bo dalej ma czerwone. No,  wreszcie jest! Zielone! Więc ruszają...i... nie doszli nawet do końca... noszsz... nie zdążyli na drugą stronę i  już zrobiło się czerwone!
-No niemożliwe - se myśli Szanowna Redakcja - Względność czasu to ja rozumiem, ale żeby aż tak?
Przystanęła ze zdumienia i zaczęła liczyć przez jaki okres czasu autka mają zielone i naliczyła do sześćdziesięciu. No minuta - krótko dla jadących, lata dla stojących... Zabrała się za liczenie zielonego dla przechodniów. Dziesięć! Jeszcze raz - dziesięć! Wróciła Szanowna, żeby sprawdzić czy  się jej nie przewidziało, ale dziesięć jak byk.


        Uważajcie więc biedne staruszki o kulach, z chorymi nóżkami, połamanymi i tak dalej... ludzie, którzy nie osiągają odpowiedniej prędkości na pasach - nie dacie rady bidulki! Druga strona ulicy Zamenhoffa jest dla was niedostępna.  Co dziwniejsze jednak, to to, że uliczka z boku... ta, którą można przeskoczyć trzema susami, ma zielone światło powyżej minuty...tak koło dwóch. Kto to sprawił? Komu bić brawo?


To mówiła Szanowna Redakcja- a Szanowna Redakcja paczy...   



Komentarze

Popularne posty